Zaklinanie rzeczywistości - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
3596
post-template-default,single,single-post,postid-3596,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Zaklinanie rzeczywistości

Zaklinanie rzeczywistości
Dorota Reczek

Skromny, lekko wycofany, może trochę oszołomiony. Wysoki na tyle, że musi pochylać się rozmawiając prawie z każdym rozmówcą. Ciepły i na pierwszy rzut oka bezbronny. Delikatny nawet gdy zostanie zaatakowany. Otwarty i zażenowany jednocześnie. Ma się wrażenie, że znalazł się w tym miejscu przypadkowo póki nie zabiera głosu, kiedy okazuje się, że ma wyrobione zdanie na tematy, na które się wypowiada. Ma społecznikowskie korzenie i przyzwyczajenia, które pchają go do nierównej walki. Nie mówi rzeczy odkrywczych, nie piętnuje, jest raczej pojednawczy, choć stanowczy. Spotkać go można w różnych miejscach. Nie odmawia wywiadów, spotkań, bo każda z organizacji za i przeciw, i różnych redakcji chce, by to właśnie on zabrał głos.
Tak naprawdę ten, który znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie. I za tę odwagę i bezkompromisowość atakowany. Wypowiada się na temat praworządności, demokracji, Trybunału i praw obywatelskich, co powoduje, że zadaje mu się pytania na temat alimentów, kłopotów rodzinnych, kariery zawodowej. I wytyka spóźnioną reakcję, bo od lat powinien już reagować na niedociągnięcia i błędy, a jeśli robi to teraz, to z pewnością za poduszczeniem. Bez związku? Skutek konsekwencji działania, odwagi wypowiadania własnych poglądów. Będzie musiał bronić się sam i wybierać własną drogę. Jeśli zwycięży, będzie bohaterem jednych i wrogiem drugich. Jeśli polegnie, szybko zostanie wyszydzony lub zapomniany. Na razie dobrze, że jest, bo stanowi opokę dla tych, których uwiera rzeczywistość. Mityguje, zapewniając sobie dozgonnych wrogów i zwolenników. Nie chciałabym być na jego miejscu w tej chwili. Chciałabym być na jego miejscu, jeśli to jego będzie na wierzchu.
To oczywiście bardzo osobiste wrażenia. Mgliste przeczucia i być może niewiarygodne, osobiste oceny. Dwa spotkania i szczypta cynizmu wynikających z życiowego doświadczenia dziennikarza. Stoi na czele obywatelskiego ruchu, który wyprowadza na ulice tysięczne tłumy. Jest ignorowany i oskarżany, podobnie jak sam KOD, dość konsekwentnie przez rząd i opozycje. Rząd woli nie zauważać, opozycja próbuje przynajmniej wykorzystać, jednocześnie chełpliwie twierdząc, że sama wyprowadzi miliony. Błąd jednej i drugiej strony, a także tych z Razem, którym wydaje się, że utworzą trzecią siłę. Błąd strategiczny, bo jednoczyć się trzeba w tej chwili, a różne możliwe drogi wybierać później.
Abstrahując od jednostkowych osobistych ambicji, KOD to ludzie, którzy bronią swoich wolności i ich gwarancji. Wbrew temu, co twierdzą ci u władzy, nie składa się z ludzi, którzy związani byli z byłym establishmentem. (Ci stanowią niewielki procent i skupiają się wokół swoich partii, teraz w opozycji.) To ludzie otwarci, Polacy i Europejczycy z pochodzenia i wyboru, na tyle pewni siebie i swoich racji, że nie obawiają się o swoje tradycje, kulturę, wiarę, potrafiąc sami się o nie zatroszczyć. Nie wstydzą się pochodzenia, ale też nie muszą udowadniać, że są od innych lepsi. Krytyki z zachodu nie przyjmują do siebie, bo nie mają kompleksów ani poczucia winy. Nie kierują się strachem o przyszłość europejskiej cywilizacji, lecz troską o nią. Nie nienawidzą sąsiadów ani im nie zazdroszczą, patrząc na świat w szerszej perspektywie. Nie myślą, że są przez innych wyłącznie oszukiwani.
Jeżdżą samochodami i rowerami, mają różne gusta kulinarne i odmienną wrażliwość na inne kultury. Wcale nie są do siebie podobni pod tym względem. Nie głosują na te same partie, lubią odmienne programy telewizyjne i filmy, ale są dla siebie tolerancyjni i cenią sobie wolność wyboru. Nie przyglądają się swoim nosom i zdarza się, że wybierają na małżonków ludzi innych nacji. Są ciekawi świata i czują się na tyle silni, że poznając inne zwyczaje nie boją się ich wpływu na własną tożsamość. Mają te same ułomności, jak wszyscy ludzie, ale sukces innych ich mobilizuje, a nie skłania do zawiści i niechęci. Mają różną wrażliwość, toteż dzielą się i pomagają na jej miarę, i w miarę możliwości. Nieraz zagarniają zbyt wiele dla siebie. Z drugiej strony wielu przyda się 500 złotych na dziecko i mogą pracować krócej, ale nie za wszelką cenę. Jedni nie głosowali, inni zmieniali zdanie, jeszcze inni chcieli dać szansę.
Widzą i krytykują rzeczywistość wedle temperamentów i siły przekonań. Nie zaklinają jej. Nie wierzą, że gdy zamkną własne granice, to będą żyć w szczęśliwości i bogobojności, nietknięci przez inne cywilizacje do końca świata i o jeden dzień dłużej. Do pewnego momentu bywają dość bezwolni, póki nie przekroczy się granic ich praw i wolności. Nie życzą sobie jednak, i tu już jednym głosem, by ktoś meblował ich życie i poglądy według jedynej obowiązującej sztancy. Większość zbyt dokładnie jeszcze pamięta konieczność chodzenia na pasku jednej słusznej opcji. Nawet wtedy byli najweselszym barakiem demoludów i teraz także to, co odróżnia ich od pozostałych, to nie tylko kredyt zaufania do swoich i obcych, nie tylko niezdolność do wyznania wiary w rząd i partię, ale poczucie humoru i radość życia, która każe im podskakiwać w rytm: kto nie skacze ten jest smutas, hop, hop, hop…
Niemniej do protestu podchodzą poważnie i lubią Mateusza Kijowskiego.