Rozmowy o wolności – suplement rzeczywistości - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
6949
post-template-default,single,single-post,postid-6949,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Rozmowy o wolności – suplement rzeczywistości

Rozmowy o wolności
Grażyna Olewniczak

Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności. […] nie ma również wolności, jeśli władza sędziowska nie jest oddzielona od prawodawczej i wykonawczej.
Od tego cytatu Monteskiusza rozpoczęło się towarzyskie nieszczęście. Siedzieliśmy przy stole w kilka osób, osób zaprzyjaźniony od niemal 30 lat. Wiemy o sobie wszystko. Różnimy się bardzo. Jest, między innymi, wśród nas praktykujący katolik, jest feministka z tradycjami inteligenckimi, bo z tzw. profesorskiej rodziny, jest też osoba bezkrytycznie pojmująca historię, uważającą, że Polacy wiecznie byli traktowani niesprawiedliwie, a są najlepszym narodem świata. Jest też i całkowicie emocjonalnie odbierający świat aktor, myślący jedynie o braku spektakularnego sukcesu. Rozmowy przy stole bywały zwykle fascynujące, różne opinie, różne widzenie świata. Rozmowy, które może nie prowadziły do tego, że ktoś z nas wychodził z tych spotkań przekonany o racji którejś z obecnych osób, ale wychodził ubogacony argumentami innych. Tym razem nikt z nas się nie ubogacił. Doszło do awantury, a ponieważ jest to towarzystwo dobrze wychowane – nie było rękoczynów, ale i przyjemnej atmosfery też nie było. Oczywiście stało się to wtedy, kiedy któreś z nas podjęło temat tego, co dzieje się w Polsce, a ja – zacytowałam Monteskiusza. W tym momencie ze strony niektórych biesiadników posypały się pytania, bardziej zaczepne niż z ciekawości, a podstawowym było „I co? Nie czujesz się wolna?”
Nie, bo nie znam reguł gry. Kiedy jakiś czas temu rozmawiałam z Józefem Henem, znakomitym pisarzem i człowiekiem o wielkiej wrażliwości na rzeczywistość, poza odpowiedziami na moje pytania były też dygresje. Jedna z nich dotyczyła czasu tuż powojennego. Powiedział On, że najbardziej czuł wolność właśnie w tym czasie, a potem nastąpił chaos. To był najgorszy czas. Koniec lat 40-tych i początek 50-tych. Czas nazywany stalinizmem. Z każdej strony czyhało wtedy zagrożenie, bo jedni donosili dla samej przyjemności donoszenia, inni – dla własnych korzyści. Nie wiadomo było jak się zachowywać i z czego można być rozliczonym. Prawo nie było prawem, bo można je było zmienić w każdej chwili, a ten, co się zmianom sprzeciwiał nazywany był wrogiem ludu, kułakiem, zdrajcą. Później nastąpił czas, kiedy reguły gry się ustabilizowały i wtedy jak powiedział mi pan Józef – doskonale wiedział co pisze do szuflady, a co może być opublikowane. Przecież musiał jakoś zarabiać na życie. Dziś czuję się tak właśnie jak być może On się czuł w czasie chaosu.
Od razu po tych słowach zostałam postawiona „do pionu”, bo przecież co za porównania robię, żyję wyobraźnią, a nie rzeczywistością. Usłyszałam, że wtedy było UB i przesłuchania, i tortury, a teraz… Teraz tego nie ma. Fakt. Nikt nie wyrywa paznokci, nie bije kijem po piętach. Nikt nie prowadzi przesłuchań przez długi czas pozbawiając snu, ale presja jest inna. Przypadek szefa delegatury CBA z Wrocławia. Nacisk bardziej na psychikę. Przeszukanie, traktowanie jak przestępcę, badanie wariografem. Przypadek prokuratorów, którzy, jako wojskowi trafiają do dywizji czołgów, albo tych, którzy spadają tak nisko w hierarchii, że rezygnują z pracy. To inny rodzaj tortur. „Naciskowy”, albo używając modnego ostatnio słowa „hybrydowy”, ale jest. Zalegalizowanie amatorów, ale swoich, w służbie cywilnej, bo być może wykwalifikowani urzędnicy nas nie lubią? Wystarczyła jedna ustawa. Również jedna ustawa sprawiła, że został stworzony super resort Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Ten prokurator może wszystko, wystarczy, że stwierdzi, że mu się nie podobasz i powiedziałeś słowa, które według niego są niestosowne, naruszają czyjeś lub wręcz jego uczucia i to niekoniecznie religijne, a każdy inny prokurator bezkarnie może zrobić wszystko uzasadniając to dobrem ludu i wyższą koniecznością. To właśnie sprawia, że nie czuję się wolna.
Oczywiście nikogo z pytających nie przekonuję, bo oni są przekonani, że przesadzam. Według jednego z moich kolegów już dawno należało niektórych wyrzucić, bo przecież są tacy lewaccy i właściwie nic nie potrafią. Dopytuję więc, co według niego znaczy lewacki i dowiaduję się, że to taki nie związany z wiarą, że taki bez zasad, ale dowiaduję się też, że teraz niektóre stanowiska obejmują fantastyczne osoby, do tej pory całkowicie pomijane i niedoceniane i im się to należy. Widzę błysk w oku kolegi aktora, że może teraz uda mu się zagrać Hamleta … Mam wrażenie, że niektórzy siedzący przy stole czekają na propozycje, tak jak czekali do tej pory, gdzieś daleko odsuwając od siebie fakt, że to w dużym stopniu od nich zależy to, co się z nimi dzieje.
Opowiadam im o moim spotkaniu z Rafałem Olbińskim. W rozmowie ze mną zwrócił on uwagę na to, że wolność, to jest możliwość poznawania swoich możliwości. Zdobywania więcej i więcej. Nie w sensie materialnym, ale takim szerokim rozumieniu tych słów. Stwierdził, że większość zadowala się jedynie tym co ma i chodzi im o to, by nie było im gorzej niż rodzicom, czy znajomym. Niewielu chce przeskoczyć samego siebie i swoje otocznie ucząc się, wymagając od siebie i od, choćby swoich dzieci tego, co pozornie niemożliwe. Opowiedział mi o emigrantach koreańskich, którzy zamieszkali w Stanach Zjednoczonych. Rodzice mający niewielki sklepik robią wszystko, by ich dzieci zdobyły jak najlepsze wykształcenie. Robią wszystko, by przeskoczyły ich samych i stały się ludźmi mającymi wybór, czyli, by stali się ludźmi wolnymi nie tylko z powodu wiedzy jaką zdobędą, ale poprzez kontakty z ludźmi wolnymi, bo jak to pisał ksiądz Józef Tischner „kiedy niewolnik spotka człowieka wolnego albo go za tę jego wolność znienawidzi, albo sam staje się wolny”. U nas pozwolono na taką bylejakość. Zazdrości się i nienawidzi ludzi, którzy coś mają, którzy są od nas mądrzejsi, którzy są inni.
W tym momencie weszła mi w słowo koleżanka, która przytoczyła już znane wszystkim słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego o gorszym sorcie, o ubekach… Dodała jeszcze, że Prezes chciałby by całe społeczeństwo było takie jak On sobie wymyślił. To, co On mówi, to czysty hejt. To znieważanie i brak szacunku.
Hejt istniał przecież zawsze… Andrzej Komorowski analizując jego przejawy sięgnął daleko w historię. Kiedyś pisało się na ścianie, że Ewka jest głupia, a Henio to cham. Odbywało się to jednak tylko w obrębie jednego podwórka, może jednej ulicy. Wystarczyło się przenieść gdzieś dalej i już nie było się napiętnowanym słowami pisanymi w emocjach, albo z czystej złośliwości. Teraz ten hejt przeniósł się do sieci. Teraz stał się publiczny, bo cała Polska i cały świat słyszy te słowa wypowiadane przez Prezesa, czy jego akolitów. Jest się gorszym, bo myśli się inaczej. Jest się gorszym, bo jeździ się na rowerze, albo je warzywa, jest się gorszym bo… Można nad tym przejść do porządku dziennego, ale tego wszystkiego zaczyna być już za dużo i wcale nie świadczy o tych, o których się mówi, ale o mówiących.
I wtedy usłyszałam, że KOD… Że KOD chce tego, co było, a to co było – było potworne. To całe PO i reszta. Wszystko po znajomości, afery i ta niby ciepła woda w kranie i wreszcie padło sakramentalne „dajcie im rządzić! Nic wam się nie podoba”.
Nie interesuje nas ani PO, ani inne ugrupowania polityczne. Każdy z nas ma poglądy, ale teraz nie o poglądy chodzi. Na pewno wiele rzeczy nam nie podoba, ale nie wychodzilibyśmy na ulicę protestować, gdyby to rządzenie odbywało się w granicach prawa. Już Napoleon mówił, że wolność obywatelska istnieje tylko tam, gdzie są silne sądy. Niedawno uczestniczyłam w webinarium z profesor Ewą Łętowską i pozostałam do dziś pod wrażeniem tego, co usłyszałam. Niezwykle barwnie pani Profesor opisała Konstytucję, przypominając mit, kiedy to Odeyseusz, który by nie ulec kuszeniu Syren każe przywiązać się do masztu. Konstytucja jest takimi więzami, dzięki którym nie możemy ulec szaleństwu pod wpływem syrenich śpiewów. Jest ona czymś, co zabezpiecza większą stabilność prawa, kiedy ci, którzy prawo stanowią ulegają podszeptom innych lub chcą zrobić coś, czego robić nie powinni. Konstytucja jest stabilizatorem. Jest prawem nadrzędnym i reguluje prawodawstwo. Zabezpiecza, by w lekkomyślny sposób nie zmienić ustroju państwa. Nie może być tak, że „kupą mości panowie”, jesteśmy wybrani i możemy wszystko, bowiem ustrój państwa polega na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. To jest trójkąt, w którym każda z władz działa w granicach swoich kompetencji. Aby Konstytucja mogła chronić obywateli przed ekscesami władzy potrzebna jest kontrola stanowionego prawa i sprawianie, żeby było z tą Konstytucją zgodne. To właśnie rola Trybunału Konstytucyjnego, a w innych krajach sądów konstytucyjnych.
Myślałam, że ten mój mini wykład uporządkuje wiedzę biesiadników i uspokoi atmosferę, ale nie. Tak się nie stało. Usłyszałam o nadużyciach poprzedniej władzy, wyborze sędziów z wyprzedzeniem… Tym, że sędziowie Trybunału nie działają w zgodzie z ustawą, bo przecież większość sejmowa ją uchwaliła… Bardzo lubię taki rodzaj równoległego widzenia rzeczywistości i często posługuję się takim sposobem analizowania różnych zjawisk historycznych, czy społecznych. Opisałam im, że obecny Sejm nie zaczekał do orzeczenia Trybunału właśnie w kwestii powołania przedwczesnego sędziów. Powołał nowych i w nocy tuż przed posiedzeniem Trybunału, który miał orzekać w tej sprawie, Prezydent ich zaprzysiągł. To mniej więcej tak jakby tuż przed orzeczeniem wyroku, który ma rozstrzygnąć, czy dom, w którym mieszkam jest w całości mój, czy mojego byłego męża, a może tylko jego część należy do kogoś z nas, ale… Ten mój były mąż w nocy „robi zajazd” i stawia sąd przed faktem dokonanym mówiąc, że dom jest jego, a kiedy wyrok nie jest po jego myśli – stwierdza, że sąd się myli i wyrzuca mnie na bruk… A ustawa tzw. „naprawcza”? Bardzo mi się podoba przykład podamy przez profesora Marka Chmaja. Sejm swoją większością uchwala ustawę, że sędziami Trybunału Konstytucyjnego mają być od chwili uchwalenia tej ustawy – barany i… Czy zgodność tej ustawy z Konstytucją mają badać już te barany, czy dotychczasowi sędziowie podlegający jedynie Konstytucji? Tak właśnie Konstytucja stanowi. Sędziowie Trybunału podlegają tylko Konstytucji… Nastąpiła przy stole konsternacja, a na zakończenie dyskursu moja koleżanka zacytowała Georga Orwella: „Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa, to cztery. Z niego wynika reszta”.
Nie było to udane spotkanie i obawiam się, że w tym gronie już udanych spotkań nie będzie. 30 lat minęło … A wolność? Każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie sam. Kiedy ją czuje i w jaki sposób ją chce osiągnąć, ale dla wszystkich powinno być jasne, że duch prawa i duch wolności są filarami społeczeństwa.