Rozmowy i sankcje - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
8431
post-template-default,single,single-post,postid-8431,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Rozmowy i sankcje

Rozmowy i sankcje

Szymon Karsz
Zła władza nie próżnuje, opanowując całą naszą jaźń zbiorową. W opozycji do niej pozostają krajowe partie, zagraniczne instytucje i coraz większa rzesza naszych obywateli. Pozostaje pytanie, jak długo powinniśmy tolerować niszczycielską działalność obozu rządzącego i czy mamy jakiekolwiek inne wyjście. Innymi słowy, czy potem będzie jeszcze co zbierać, czy też zastaniemy zgliszcza.
Marian Waldemar Kuczyński pisze na Facebooku: „Mamy sytuację wyjątkową, gdy władza działa przeciw Polsce, gdy zdegenerowany woreczek żółciowy atakuje resztę organizmu. Jedynym winnym obecnej degradacji Polski w UE jest J. Kaczyński, nawet nie PiS tylko On personalnie! To jest oczywista oczywistość! Opozycja nie ponosi żadnej, dosłownie żadnej winy za dramatyczne załamanie wizerunku Polski na zewnątrz. W interesie Polski i Polaków jest jak najsurowsze napiętnowanie władzy PiS, czyli Kaczyńskiego przez cały świat Zachodu, UE i USA.”
Komisja Europejska wie, że w Polsce PiS-u brak praworządności. To fatalnie, ponieważ w wypadku, jeśliby ten stan był chroniczny z winy rządzących, praktycznie wyklucza on nasz kraj ze wspólnoty. Aby się utwierdzić w przekonaniu, że jest chroniczny, trzeba jednak poczekać. Przyjdzie czas na wstrzymanie dotacji, na sankcje, na wszczęcie procedury zawieszenia Polski w prawach członkowskich. To wszystko przed nami, w perspektywie roku, dwóch lat.
Mateusz Kijowski peregrynuje po świecie, do miejsc świętych dla demokracji. Jego podróże mają różne cele, ale najważniejszym z nich jest – jak się zdaje – pokazanie Europie i Stanom, że polscy obywatele w swoim kraju kochają demokrację i za wszelką cenę nie chcą się z nią rozstać. Pomimo że na to się być może zanosi. Z tym, że spotykając się ze swoimi zagranicznymi rozmówcami, Kijowski utwierdza się w przekonaniu, że są oni doskonale zorientowani w naszej dramatycznej sytuacji. Po co więc podróżować, skoro dzięki internetowi i depeszom agencji prasowych z Polski świat na bieżąco jest informowany o polskich kłopotach?
Cóż, zła władza prowadzi własną politykę zagraniczną, która jest niewydolna. Partnerzy i sojusznicy są obrażani i odstręczani, jak gdyby władza chciała zerwać dotychczasowe sojusze i traktaty. Szef polskiej dyplomacji zapewnia i deklaruje, że polski rząd nie dąży do tego, by znaleźć się poza strukturami unijnymi.
PiS nie będzie dążyć do wyjścia Polski ze wspólnoty: „Rząd nie podejmie żadnych działań w kierunku wystąpienia Polski z UE.” I możemy uwierzyć w te szczere deklaracje, chociaż z drugiej strony pisowski rząd podejmuje wszelkie starania, by zostać zawieszonym w prawach członkowskich i by Polskę objęły unijne sankcje za nieprzestrzeganie prawa. Wystarczy przypomnieć niedawne skandaliczne wystąpienie pani Szydło w sejmie. Wprawdzie potem uśmiechała się do pana Fransa Timmermansa podczas jego pobytu (już kolejnym) w naszym kraju, ale można tu mówić najwyżej o jej ambiwalencji, czy też postawie dwubiegunowej, a nie o jakiejkolwiek trwałej tendencji. Uśmiecha się, kiedy jest, a gdy go nie ma, staje się wroga. Analitycy i publicyści zatem coraz częściej stawiają tezę, że pisowska polityka zagraniczna nie należy do domeny tego rządu, nie jest przemyślana i autonomiczna, lecz jedynie stanowi jakiś odprysk i echo polityki krajowej, na której PiS się skupia.
I właśnie dlatego potrzebna jest obywatelska polityka zagraniczna, która to fatalne wrażenie za granicą chociaż trochę zatrze. Jadąc niedawno do USA Mateusz Kijowski deklarował: „Jedziemy do USA bronić dobrego imienia Polski”. Kryła się jednak za tą wizytą jeszcze jedna intencja: „Celem wizyty jest przekonywanie amerykańskich partnerów, że wszelkie restrykcje czy sankcje wobec Polski będą nie tylko nieskuteczne, ale nawet szkodliwe dla naszych relacji”. Można zatem powiedzieć, że zadaniem kontrpolityki zagranicznej, którą proponuje KOD, wobec tej pisowskiej, jest obrona naszego kraju i jego obywateli przed dramatycznymi skutkami słów i gestów reżimu Kaczyńskiego. „Chcemy bronić Polskę przed możliwymi negatywnymi skutkami nieodpowiedzialnych działań polskiego rządu – żeby nasi zagraniczni partnerzy wywierali nacisk na polski rząd, a nie karali nas wszystkich za łamanie standardów demokracji przez obecną władzę.”
Ostatnio Mateusz Kijowski był z delegacją KOD-u w Brukseli, potem w Niemczech. Jeździ w te miejsca, w których podejmowane są decyzje dotyczące Unii, gospodarcze i polityczne, a które jednocześnie najgorliwiej opluwane są przez pisowski rząd. Niemcy, jak się wydaje, stanowią głównego wroga obok Rosji w jednej z licznych doktryn pisowskich, implantowanych z lamusa dwudziestolecia międzywojennego. Kaczyński jest osobiście wrogo usposobiony do Angeli Merkel.
W ewentualne sankcje Unii nałożone na Polskę PiS nie wierzy, bo nie będzie wymaganej jednomyślności. „Nie ma szans, żeby w takim głosowaniu nałożyć sankcje na Polskę, bo do tego trzeba jednomyślności, a już wiadomo, że takiej większości nie będzie”. A zatem wydaje się, że PiS zdaje się triumfować: hulaj dusza, piekła nie ma! Sankcji nie będzie, można bezkarnie Unię obrażać! Można niszczyć praworządność, bo UE nie zdobędzie się na sankcje!
Mało tego, Jarosław Kaczyński jest na tyle bezczelny, że zaczyna grozić samej Unii pozwem! „Silny człowiek w Warszawie, szef partii Jarosław Kaczyński, odmawia KE prawa do zajmowania się praworządnością w Polsce. Na ironię zakrawa to, że grozi on KE właśnie środkami prawnymi, skierowaniem sprawy do Trybunału UE”.  Tymczasem w sprawie sankcji, blokowania dotacji i kredytów jest też drugie dno. Owszem, takie narzędzia wywierania wpływu na rządy nie przestrzegające prawa, jak w przypadku rządu pisowskiego, odbiją się zawsze i nieuchronnie na nas, obywatelach. Nie na rządzie, bo – jak mawiał klasyk reżimu, Jerzy Urban – „rząd się sam wyżywi„. Otóż, dopiero gospodarka Polski i ekonomiczne wskaźniki zweryfikują ten rząd pod względem efektywności i przyniosą mu poparcie lub w razie kłopotów gospodarczych – poparcie to odbiorą. Rząd pani Szydło cieszy się poparciem, bo rozdaje pieniądze na dzieci, 500 złotych miesięcznie. Musi ów rząd szybko podnieść podatki, opłaty (np. za prąd) i ceny, by znaleźć fundusze na to rozdawnictwo. Szybko okaże się, że obywatele sami płacą za program rządowy, i że więcej dopłacają, niż mają zeń korzyści. Obietnice wyborcze wiodą nieuchronnie do załamania budżetu i gospodarczego kryzysu. Z drugiej strony, instytucje międzynarodowe również postawione są w sytuacji dwuznacznej. Wiedzą, że dopłatami wspierałyby władzę nie przestrzegającą praworządności, ale wiedzą też, że wstrzymanie dopłat odbiłoby się na Bogu ducha winnych obywatelach. Z drugiej strony, paradoksalnie, dopóki gospodarka i finanse nie będą kuleć, dopóty rząd cieszyć się będzie poparciem społecznym. Będzie mieć legitymację społeczną do sprawowania władzy, choćby złej i niszczycielskiej na dłuższą metę.
Na razie zatem Komisja Europejska i cała europejska wspólnota chcą rozmawiać i w drodze perswazji nakłaniać polski rząd do zmiany kursu. Na pewno nie popełnią po raz wtóry tego błędu, jaki się zdarzył wobec węgierskiego reżimu – tamten został zignorowany i w efekcie nie był niepokojony. Jeśli jednak rozmowy, bo na to się przecież zanosi, nic nie dadzą, istnieją odpowiednie procedury nacisku prawnego i politycznego, które będą sukcesywnie wdrażane wobec rządu PiS-u. Upór Kaczyńskiego spowoduje, że jego statek powoli zacznie nabierać wody i tonąć. Trzeba jednak sobie zdawać też sprawę, że jesteśmy na tym statku, którego on jest sternikiem i kapitanem, pasażerami. Czy starczy szalup i kół ratunkowych jedynie dla załogi statku?
Jak już wspomniałem, polityka zagraniczna PiS-u jest dla tego rządu o tyle ważna, o ile ma wpływ na sprawy kraju. Pisał o tym Przemysław Wiszniewski w artykule „PiS obraża świat„, cytując Piotra Burasa: „Rząd PiS – jak żaden inny rząd po 1989 roku – kieruje się prymatem polityki wewnętrznej nad zagraniczną. To niewątpliwie konsekwencja radykalizmu w polityce wewnętrznej. Dlatego też rząd PiS nie jest skłonny do uwzględniania opinii zagranicznych partnerów”.
O co więc naprawdę chodzi w tej ułomnej i niezdarnej polityce?
Ani w polityce zagranicznej PiS-u, ani w wewnętrznej, nie chodzi prawdopodobnie o ideologię. Nacjonalizm czy ultra-katolicyzm są tylko sztafażem, zasłoną dymną, mającą odwrócić uwagę od gospodarki, od ekonomii, finansów państwa i skierować ją ku problemom zastępczym. Władza podnosi kwestie etyczne, bo wie, że one najbardziej dzielą, że są mocno kontrowersyjne, więc z rozmysłem rozpętuje takie awantury, jak choćby w kwestii aborcji czy pomnika smoleńskiego, ufając, że cała energia społeczna publicznej debaty zogniskuje się wokół. I wypali.
Należy zatem traktować warstwę ideologiczną złej władzy jako pozorowanie społecznego zaangażowania i przykrywkę dla skrajnej nieudolności rządu w zakresie decyzji praktycznych. A ta nieudolność bierze się z populistycznego charakteru władzy Kaczyńskiego – dużo naobiecywał, a teraz musi wymyślić źródło finansowania obiecanek.
Ja chcę być dumny ze swojego kraju, a nie wstydzić się za rządzących. (…) Nie ma czegoś takiego, że ryzyko polityczne, które jest i które śledzą wszyscy inwestorzy, przekłada się momentalnie na koszty gospodarcze, ale się przekłada. Ja tego Polsce nie życzę, bo to się przekłada z kolei na materialne możliwości polskich rodzin. Koszty obsługi zadłużenia wzrosły drastycznie.”
Szkoda, że musimy najpierw zbiednieć, by móc zmądrzeć.