Prawda w oczy kole - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10985
post-template-default,single,single-post,postid-10985,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Prawda w oczy kole

Czasami zastanawiam się, co dzieje się z dziennikarzami reżimowej telewizji przed podjęciem decyzji programowej. Jak usprawiedliwiają na wewnętrzny użytek ukrywanie informacji lub wybór takiej, która jest korzystna dla władzy. Czasami słucham głównego dziennika TVP1 i wydaje mi się, że przenoszę się w czasy stanu wojennego i głębokiej komuny, kiedy reklamowano wszystko, co robi władza, a potępiano każdą krytykę czy wydarzenie kolidujące z ideologią Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Rozważam wtedy, czy dzisiejsi dziennikarze boją się, czy kierują się ideologią, czy zwyczajnym wyrachowaniem, za którymi kryje się dochody i próżność domniemanej popularności. A może misja polityczna?

Jerzy Gogół

Dlatego nie współczuję dziennikarzom dzisiejszej telewizji „narodowej”, kiedy uprawiają selekcję informacji i dokonują cudów, aby to, co jest krytycznie oceniane przez społeczeństwo i często potwierdzone sondażami, wychodziło na sukces władzy. Dochodzą do nas informacje o tragicznych losach uchodźców koczujących w nieludzkich warunkach w obozach. Są filmy pokazujące wzruszające losy dzieci, złe wyżywienie, karmienie miesiącami tuńczykiem z puszek, choroby. Współczujemy też mieszkańcom niektórych regionów, kiedy zgłodniali ludzie okradają sąsiednie pola rolników pozbawiających ich zysków. A co robi telewizja publiczna? Uznaje, że pomysł naszej premier, aby pomagać symboliczną gotówką w miejscach pobytu uchodźców, uznać za niemal genialny, tymczasem uchodźcy będą umierać, bo czas robi swoje i rozwiązania potrzebne są natychmiast.
Dziennikarze publicyści telewizji publicznej wszem i wobec głoszą słowa wicepremiera Morawieckiego, że deficyt budżetowy jest jednym z najniższych w krajach UE, co jest kłamstwem, jako duży sukces rządu, bo program 500+ będzie realizowany. A tymczasem pomijają jedną drobną informację dotyczącą programu pożyczkowego w ramach budżetu, który przewiduje, że Polska musi wziąć kolejne pożyczki w zawrotnej kwocie 180 mld zł, aby spłacać dotychczasowe zadłużenie i mieć na zaspakajanie różnych wydatków, które wprowadzają tylnymi drzwiami, aby nie drażnić społeczeństwa. Dziennikarze TVP1 twierdzą tymczasem, że budżet się zamyka dzięki genialnej polityce rządu.
Ile wysiłków kosztuje dziennikarzy telewizji publicznej, aby niwelować jednoznaczne stanowisko UE w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Ile pozornej argumentacji, w której dominują hasła: wola narodu, demokratycznie wybrany parlament i rząd, bezprawie profesora Rzeplińskiego i wiele innych, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z przestrzeganiem praw konstytucyjnych, o czym doskonale wiedzą dziennikarze, którzy biorą udział w tym cyrku pod auspicjami PiS. Jak żywo brzmi mi jeszcze w uszach sygnał dźwiękowy zapowiadający główne wydanie Dziennika w stanie wojennym i widok panów w mundurach wojskowych. Ale mam też w pamięci wielu znajomych dziennikarzy, którzy nawet namawiani nie chcieli w takiej TWP występować i robić programy. Mieli odwagę, pomimo że ich losy potoczyły się różnie, a kłopoty materialne towarzyszyły im i rodzinom wiele lat.
Czasami oglądając programy publicystyczne zastanawiam się, dlaczego wszelkie debaty, no może większość, dotyczą partii politycznych, a nie Polski. Odnosi się wrażenie, że nasz kraj to głównie partie polityczne, każdy obywatel to członek jakiejś tam partii, a historia Polski wyłącznie składa się z wydarzeń tej czy innej partii. Ostatnio celują w tym media narodowe, a zwłaszcza telewizja, bo przecież pan Jarosław Kaczyńskie żadnej funkcji państwowej nie pełni, a trzeba to jakoś pokazać i nagłośnić, więc nie ma to jak dorobek „kierowniczej roli partii”. Starszym czytelnikom z całą pewnością przypomina to pewien okres medialny w Polsce, kiedy rządziła jedna partia, która zawsze miała rację i żadnych błędów nie popełniała z wyjątkiem jednego, że doprowadziła państwo do bankructwa, ludzie w sklepie oglądali puste półki przy hiperinflacji, a kapitał jedynych dwóch Polskich banków nie zaspakajał dosyć skromnych potrzeb konsumpcyjnych mieszkańców, pomimo że mennica nie wyrabiała z dodrukiem pieniędzy.
Oczekuje z pewnym napięciem, ale też niepokojem, czy wkrótce przed głównym wydaniem „Wiadomości” w TVP1 nie będzie odczytywany apel Smoleński lub grany hymn państwowy, aby nadać im oficjalny narodowy charakter. Tylko drodzy dziennikarze telewizji i radia publicznego pamiętajcie, że mocodawcy się zmieniają, zapotrzebowanie polityczne też, a świństwa zostają razem z nazwiskami.