Bruce Ackerman, Maciej Kisilowski: Obama jedyną nadzieją Polski - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
4093
post-template-default,single,single-post,postid-4093,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Bruce Ackerman, Maciej Kisilowski: Obama jedyną nadzieją Polski

Bruce Ackerman, Maciej Kisilowski: Obama jedyną nadzieją Polski

Kryzys polityczny w Polsce nasila się w zastraszającym tempie. Na początku nowej kadencji parlamentu w listopadzie ub. r., PiS wykorzystał swoją większość do dokonania zamachu na fundamenty demokratycznego systemu kontroli i równowagi władz. To oczywiste i realne niebezpieczeństwo wywołało w zeszłym tygodniu bezprecedensową reakcję Komisji Europejskiej. Po raz pierwszy w historii rozpoczęła ona formalną procedurę sprawdzania, czy działania nowego rządu narażają na ryzyko podstawowe wartości europejskie. Oznacza to wkroczenie na ścieżkę, na której końcu może dojść do zawieszenia prawa głosu sprawdzanego kraju w Unii Europejskiej.
Polski rząd odpowiada kampanią na rzecz oczarowania Brukseli. Zarówno premier Beata Szydło jak i prezydent Andrzej Duda próbują przekonać Zachód, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Ta umiejętnie prowadzona kampania PR zwiększa ryzyko, że dochodzenie UE stanie się jedynie bezsensownym gestem.
Kontynent stoi przy tym w obliczu kryzysów na wielu frontach: od zagrożenia Brexit – po nasilenie terroryzmu, od kryzysu wspólnej waluty – do masowego napływu uchodźców. Obojętność wobec zdarzeń w Polsce zwiększyłaby wrażenie, że przywiązanie do demokracji na kontynencie się rozpada.
Powstaje problem, czy Stany Zjednoczone zaangażują się, aby temu zapobiec. W istocie to jedynie Waszyngton dysponuje siłą zdolną zaradzić strukturalnym słabościom europejskiego prawa, które osłabiają reakcję UE na wydarzenia w Polsce.
W krótkim czasie rząd PiS przejął kontrolę nad mediami publicznymi, upolitycznił niezależne instytucje i wyrzucił wielu specjalistów ze służby cywilnej. Ale najgorszą obrazą prawa jest atak na Trybunał Konstytucyjny. Prawo i Sprawiedliwość ma wątłą większość parlamentarną. Brakuje mu większości kwalifikowanej, potrzebnej do zmiany konstytucji. Zaraz po wyborach podjęto więc szybkie działania, aby zapełnić Trybunał Konstytucyjny popieranymi przez władzę sędziami i przekształcić go w pieczątkę, przybijaną na przepisach prawa, które w przyszłości zagrożą podstawowym wolnościom obywatelskim lub stanowić będą narzędzie do zmanipulowania systemu wyborczego na korzyść PiS.
Atak na Trybunał Konstytucyjny czyni całkowicie uzasadnioną decyzję Komisji Europejskiej o wszczęciu dochodzenia, które ma odpowiedzieć na pytanie, czy polski rząd zagraża europejskim zasadom wolności, demokracji, poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności. Jeśli dochodzenie potwierdzi te domniemania, a jego wyniki zyskają aprobatę co najmniej 23 na 28 członków Rady Unii Europejskiej oraz 2/3 członków Parlamentu Europejskiego, do rządu polskiego może zostać wystosowane oficjalne ostrzeżenie.
Ostry lobbying ze strony Niemiec i innych głównych państw europejskich może umożliwić uzyskanie tych kwalifikowanych większości. Jednak taka strategia nieuchronnie pozwoli PiS przedstawić cały konflikt jako kolejny epizod wielowiekowych starań Niemców na rzecz podporządkowania sobie Polaków. W swojej oficjalnej odpowiedzi na pismo Günthera Oettingera – pochodzącego z Niemiec komisarza Unii Europejskiej – polski minister sprawiedliwości przywołał swego dziadka, który dzielnie walczył „z niemieckim nadzorem” jako bojownik ruchu oporu. Dwa prorządowe warszawskie tygodniki na swych okładkach przedstawiają Angelę Merkel jako Hitlera oraz pruskiego króla uczestniczącego w rozbiorze Polski w XVIII wieku.
Stany Zjednoczone nie są obciążone takim historycznym bagażem, wręcz przeciwnie.
Od pokoleń były one schronieniem dla polskich bojowników o wolność z różnych epok:
od Kazimierza Pułaskiego w czasie wojny o niepodległość USA, po Jana Karskiego w czasie II wojny światowej. Biorąc pod uwagę wiodącą rolę Ameryki w transatlantyckim sojuszu wojskowym, jest ona w stanie zapewnić istotne wsparcie dla europejskiej inicjatywy.
W lipcu tego roku Warszawa ma być gospodarzem specjalnego szczytu NATO. Nie jest to tylko regularne spotkanie ministrów obrony, ale nadzwyczajne posiedzenie, na którym szefowie wszystkich państw członkowskich mają przedefiniować misję i strategiczne cele Sojuszu. Prawo i Sprawiedliwość traktuje to wydarzenie jako szansę pokazania swoim wyborcom, że jest szanowanym graczem na arenie międzynarodowej, nawet wtedy, gdy niszczy konstytucyjny ład w kraju. Polska ma przy tym konkretne cele dyplomatyczne. Rząd prowadzi kampanię na rzecz trwałego rozmieszczenia wojsk NATO, jako zabezpieczenia przed groźbą ewentualnej agresji rosyjskiej.
Administracja Prezydenta Obamy powinna zapobiec tej sztuczce. Powinna ona dać jasno do zrozumienia, że nie będzie szczytu NATO w Warszawie – a przynajmniej Stany Zjednoczone nie będą w nim uczestniczyć – tak długo, jak długo przywiązanie polskiego rządu do wartości demokratycznych będzie przedmiotem dochodzenia Komisji Europejskiej.
Polski rząd, jeśli nie chce stać się pariasem na arenie międzynarodowej, ma wciąż możliwość wyjścia z kryzysu z twarzą. Aby zrozumieć zagrożenie wywołane przez PiS, ale też potencjalne rozwiązanie, musimy przywołać tu klika prostych liczb. Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych na dziewięcioletnią kadencję. Siedmiu sędziom kończy się ona nie wcześniej niż w 2019 r., kiedy to odbędą się kolejne wybory parlamentarne. Jeśli zatem Prawo i Sprawiedliwość chciałoby mieć możliwość ignorowania konstytucyjnych gwarancji w obecnej kadencji, musiałoby przejąć wszystkich pozostałych ośmiu sędziów.
Na drodze stoi jeden problem prawny. Trzy miejsca z tej ósemki zwolniły się na początku listopada ubiegłego roku, a więc na kilka dni przed rozpoczęciem kadencji nowego Parlamentu. Pozwoliło to odchodzącemu, centroprawicowemu rządowi legalnie te miejsca zapełnić. Niemniej jednak prezydent Andrzej Duda, sojusznik Prawa i Sprawiedliwości, odmówił przyjęcia od tych wybranych sędziów ślubowania, mimo wyraźnych zapisów Konstytucji. Gdy Prezydent zwlekał, jego partia przepchnęła przez Parlament zastępczych sędziów. Prezydent Duda błyskawicznie zaprzysiągł tych zastępców, otwierając tym samym drogę do uzyskania przez PiS przewagi 8-7 głosów jeszcze w tej kadencji.
Jednak w orzeczeniach podjętych w ciągu ostatnich 6 tygodni, Trybunał Konstytucyjny jednoznacznie potwierdził ważność wyboru trzech listopadowych sędziów. Trybunał równocześnie otworzył furtkę do kompromisu sugerując, że wybrani przez PiS zastępczy sędziowie mogą zająć miejsca opuszczane przez obecnie urzędujących sędziów, których kadencje kończą się w ciągu najbliższych 18 miesięcy. To zaproponowane w poczuciu odpowiedzialności za państwo rozwiązanie pozwoliłoby nowemu rządowi uzyskać w obecnej kadencji parlamentu znaczne, ale nie przytłaczające, wpływy w Trybunale Konstytucyjnym.
Jeśli prezydent Duda zaakceptuje ten kompromis, powinien mieć prawo do przewodniczenia zbliżającemu się szczytowi NATO w Warszawie, przywracając zarazem należną pozycję Polski w Europie.
W przeciwnym razie, jest to właściwy moment dla Baracka Obamy, by – korzystając z dominującej roli Stanów Zjednoczonych w Sojuszu – dać jasno do zrozumienia, że NATO jest czymś więcej niż tylko sojuszem wojskowym. Jest też gwarantem transatlantyckiego zaangażowania w obronę demokracji i praworządności. Powinien on też wyrazić pełne poparcie Ameryki dla dochodzenia prowadzonego przez Komisję Europejską w kwestii poczynań polskiego rządu, nakładających się dziś na największy kryzys w historii UE. Powinien zająć jednoznacznie stanowisko, że o ile polski rząd nie rozwiąże stworzonych przez siebie problemów, działając w dobrej wierze, nie będzie uczestniczył w warszawskim szczycie NATO.

opr. Janusz Kotarski

Materiał pochodzi z portalu Foreign Policy