Specustawa – bicz na opozycję - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
11039
post-template-default,single,single-post,postid-11039,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Specustawa – bicz na opozycję

Pretekstem do napisania tzw. „ustawy antyterrorystycznej” jest wytworzenie atmosfery strachu wobec zagrożenia, które – według PIS – jakoby czyhało na każdego obywatela, w każdym miejscu i każdym czasie.

Szymon Karsz

Fatalny ów pomysł jest konsekwencją pisowskiej retoryki z kampanii wyborczej, zgodnie z którą histeria antyuchodźcza jest uzasadniona, ponieważ imigranci nie tylko roznoszą wśród zdrowej tkanki społecznej ludów europejskich, w tym słowiańskich, groźne pasożyty i zabójcze bakcyle, ale również wszyscy są terrorystami, którzy dybią na nasze życia i planują nas unicestwić serią zamachów bombowych oraz z broni maszynowej. Jest konsekwencją narracji rasistowskiej i ksenofobicznej, lecz utajonym jego zamiarem jest w istocie skuteczne zwalczanie opozycji.
Jest prawdą, że w całej Europie wzrastają nastroje antyuchodźcze. To jednak jeszcze o niczym nie świadczy. PiS przecież nie zamierza wzorować się na Europie. Mógłby brać przykład z papieża, którego do nas zaprosił, a który nawołuje do miłosierdzia i do solidarności z uchodźcami. Jezus był podobno uchodźcą, a już na pewno jego apostołowie. Polski rząd Szydło nie chce u nas uchodźców, bo podobno Polacy sobie ich nie życzą. Pojawił się nawet żart w AszDzienniku, że skoro tak, to David Cameron też nie chce imigrantów w Wielkiej Brytanii i niech zatem ten milion Polaków wraca do siebie. Brytyjczyków na ich utrzymanie nie stać.
W Polsce nie ma żadnych uchodźców, jest natomiast wielu imigrantów zarobkowych. Głównie z Ukrainy. Problem w tym, że nie sposób ich stygmatyzować, ponieważ niczym nie różnią się od rdzennych polskich obywateli, a i polskiego uczą się szybko. Więc bliskowschodnich uchodźców tu nie ma. Tak zaordynowała pani Szydło. Pani Szydło pochodzi z Brzeszcz, a wiadomo, że ludzie w Polsce chcą mieć tylko swoich za sąsiadów. Obcy budzą lęk i grozę, a nawet poirytowanie. Nie dość, że bardziej smagli, to jeszcze do kościoła nie chodzą. Mówią obcą mową i w ogóle… Nie ma ich tutaj, i basta! A jednak pojawił się projekt ustawy antyterrorystycznej… Przeciw jakiemu zagrożeniu zatem ma być wymierzona ustawa?
Pewnym tropem są słowa wypowiedziane ostatnio przez pana Kurskiego w Opolu, w trakcie wygwizdywania go przez publiczność. Pan Kurski stwierdził, że gwiżdżą cudzoziemcy. Łatwo mu przyszło klasyfikowanie publiczności opolskiej jako cudzoziemców z dwóch przyczyn. Po pierwsze, że w Opolu od lat PiS działa w celu wzbudzania nastrojów nacjonalistycznych. Jest dobrym obyczajem gwarantowanym przez prawo, że tam, gdzie zamieszkują mniejszości, powinny się pojawiać tablice dwujęzyczne w celu ułatwienia życia mieszkańcom i respektowania ich uprawnień. Otóż, PiS nie życzy sobie takich tablic w Opolu i przeciw nim protestuje. Po drugie, lansowany przez PiS nacjonalizm wyraźnie rozdziela społeczeństwo na prawdziwych Polaków i nieprawdziwych. Prawdziwi Polacy są zwolennikami PiS-u, nieprawdziwi są oponentami obecnej władzy. Nieprawdziwi Polacy, a więc cudzoziemcy (czy też, jak powiedziała ostatnio jakaś pani, „pełniący obowiązki Polaków”). Cała zatem opozycja, w tym i KOD, to cudzoziemcy.
Stąd już tylko krok do odpowiednich działań. Represji lub nawoływania do wypędzeń. Ostatecznie cudzoziemcy, to tacy, którzy „mają dokąd wrócić”, w przypadku, gdy „u nas im się nie podoba”. Zamiarem zatem reżimu Kaczyńskiego, będącym podstawą ustawy antyterrorystycznej, jest spacyfikowanie opozycji, poprzez represje, które dotkną jej liderów, a także wywołanie strachu wśród szeregowych obywateli, ażeby przestali podskakiwać. Ustawa antyterrorystyczna ma być narzędziem terroru władzy wobec obywateli. Na razie jednak władza mydli nam oczy, że to dla naszego bezpieczeństwa owa ustawa. Trzeba będzie zrezygnować z wolności obywatelskich w imię poczucia bezpieczeństwa. Wolność zawsze oznacza pewne ryzyko, brak wolności – przeciwnie, jest klatka, jest micha, jest święty spokój. Niczym w ogrodzie zoologicznym. Wszystko zrobią za nas, łącznie z ochroną przed iluzorycznym zagrożeniem. W zamian mamy biernie tkwić na swoich wybiegach…
W artykule Ewy Siedeckiej z GW „Obywatele krytykują ustawę antyterrorystyczną. Podejrzany będzie każdy obcy” czytam: „Forsowane przepisy antyterrorystyczne zagrażają prawom obywatelskim, podsycają ksenofobię i dają służbom specjalnym niekontrolowaną władzę. Ustawa nie będzie też skuteczna“. Z treści artykułu wynika jasno, że ustawa ma być wymierzona w działalność Komitetu Obrony Demokracji. Na definicji „zdarzenia o charakterze terrorystycznym” oparto zastosowanie: blokowania stron internetowych; zakazywania i rozwiązywania zgromadzeń publicznych i imprez masowych; włamywanie się bez kontroli sądu do systemów teleinformatycznych (w ramach testowania ich bezpieczeństwa); swobodny dostęp ABW do wszelkich rejestrów publicznych, łącznie z danymi NFZ czy edukacyjnymi (szkoły, przedszkola); obowiązek rejestracji na określone nazwisko telefonicznych kart prepaidowych; strzał snajperski, czyli bez ostrzeżenia, żeby zabić”.
Pozostaje jeszcze kwestia tych naszych cudzoziemców, w których jakoby wymierzona jest ustawa. Ustawa umożliwi: „inwigilowanie bez zgody sądu cudzoziemców, a więc także Polaków, którzy się z nimi kontaktują; pobieranie i przechowywanie danych biometrycznych od każdego cudzoziemca przekraczającego naszą granicę; możliwość aresztowania cudzoziemca na 14 dni na podstawie oświadczenia służb specjalnych”. Rewolucyjne prawo pisowskie ma nie tylko za zadanie sianie ksenofobii i rasizmu, oraz ich legitymizowanie, ale także pokazuje, w jakim poważaniu PiS ma prawo międzynarodowe, w tym konwencje o prawach człowieka.
Katarzyna Szumielewicz z Fundacji Panoptykon we wspomnianym artykule stwierdza, że „wyłom dla kategorii ludzi pozbawiający ich praw prowadzi do wyłomu w poszanowaniu tych praw wobec wszystkich”.
Dotychczasowe prawodawstwo polskie z powodzeniem wystarczało w opanowywaniu sytuacji kryzysowych, ustawodawca niepisowski nie był bowiem naiwny i przewidywał określone niebezpieczeństwa. Z kolei PiS właściwie mógłby się obyć bez nowego prawa. Nie stosuje prawa dotychczasowego, depcze nawet ustawę zasadniczą, interpretując ją w zależności od bieżących potrzeb, więc zasadniczo mógłby również przedsiębrać różne działania z pominięciem regulacji prawnych. Należy sobie zatem zadać pytanie, skąd w nowej władzy taka potrzeba sporządzania przepisów? Ma dwie przyczyny: pierwsza jest taka, że restrykcyjny przepis prawny ma budzić grozę wśród społeczeństwa, a więc ma znaczenie zapobiegawcze: trzeba ludzi tak bardzo zastraszyć, by przestali uczestniczyć w życiu publicznym, w manifestacjach KOD-u. Mają się władzy bać. Druga przyczyna to jakiś dziwny pociąg dyktatur do regulacji prawnych, obserwowany na przestrzeni dziejów najnowszych. Dyktatury chcą mieć alibi do działań wymierzonych w swoich oponentów i wszystkich obywateli, których określą jako wrogów, alibi pod postacią złego prawa.
Na arenie międzynarodowej zawsze mogą wyjaśnić, że czynili wszystko w zgodzie z prawem. Weźmy takie ustawy norymberskie. Były szokiem dla społeczności międzynarodowej, a jednak z wielką pedanterią określały znamiona prawowitego obywatela, odróżniając go od cudzoziemców. Ówczesny dyktator mógł się obejść bez tego przepisu, bo miał na tyle silny aparat przymusu, że nie stanowiłoby to problemu. Zresztą, w Rzeszy obywateli żydowskiego pochodzenia mieszkał nieznaczny przecież odsetek ogółu mieszkańców. A jednak dyktator chciał mieć to nowe prawo, by upokorzyć cywilizowany świat i pokazać mu, że droga gwałtu i barbarzyństwa może być legalna. I z analogiczną sytuacją mamy do czynienia teraz w Polsce.